en

Dlaczego powroty są trudniejsze niż początki — i jak w końcu zacząć to, co odkładamy od lat

3 maj   ·   Czas czytania: 9 minut
Artykuł w skrócie
  • Zrobiłam sobie trzyletnią przerwę od pisania tego bloga. Powrót był zdecydowanie trudniejszy niż początki i trudniejszy, niż to sobie wyobrażałam. Dlaczego?
  • Istnieje pięć głównych powodów psychologicznych, przez które powrót do czegoś może być trudniejszy niż samo rozpoczęcie:
    • Brak świeżych dowodów = brak pewności siebie.
    • Twoja tożsamość po cichu się zmienia.
    • Wpadasz w pułapkę perfekcjonizmu.
    • Media społecznościowe zamieniają FOMO w FOBO.
    • Motywacja pojawia się dopiero po tym, jak zaczniemy działać.
Dlaczego powroty są trudniejsze niż początki — i jak w końcu zacząć to, co odkładamy od lat
Uwaga: Ten tekst został przetłumaczony przez AI, bo — szczerze? — nie miałam czasu zrobić tego sama. A skoro AI i tak czyha, żeby pisać za nas, to niech przynajmniej zrobi coś pożytecznego. Oryginalną wersję po angielsku znajdziesz tutaj.

Wstęp o tym, jak z trzech miesięcy zrobiły sie trzy lata


W 2022 roku, kiedy urodził się nasz syn, zrobiłam sobie przerwę od pisania bloga. Urlop macierzyński — zasłużony, długo wyczekiwany, potrzebny.

Plan był prosty: „wrócę, jak wszystko się trochę unormuje”.

W końcu życie się normowało, a mimo to… cisza. Żadnych nowych tekstów.

Z czasem powrót wydawał się coraz trudniejszy. Coś, co wcześniej było „tylko postem na blogu” albo „po prostu wpisem na LinkedIn”, w mojej głowie urosło do rozmiarów potwora. Prawie jak doktorat.

A że jestem psycholożką i ekonomistką behawioralną i żyję z rozkładania ludzkich zagwozdek irracjonalnego umysłu ludzkiego na czynniki pierwsze, to pomyślałam: dobra, zróbmy z tego case study. Co dokładnie mnie zablokowało? Czemu wystarczy przerwać coś na chwilę, by zacząć wątpić, że się to w ogóle umie? Dlaczego powrót jest trudniejszy niż start?

Pięć powodów, przez które powrót jest trudniejszy niż start

1. Kiedy przestajesz coś robić, przestajesz też dostarczać swojemu umysłowi dowodów, że to potrafisz. A on interpretuje to jako znak, że już nie potrafisz.

Pewność siebie to nie cecha stała. Zależy mniej od stałych cech naszej osobowości a bardziej od tego, co robiliśmy w czwartek tydzień temu. Gdy odnosimy sukcesy – lub po prostu coś robimy – to dostarczamy naszemu mózgowi dowodów, że potrafimy to robić. Taka pętla informacji zwrotnej buduje pewność siebie. Mechanizm ten opisał m.in. Albert Bandura w teorii samoskuteczności (ang. Self-Efficacy Theory): gdy widzimy, że coś robimy i nam to wychodzi, to stajemy się bardziej pewni siebie.
Zachowanie → Dowód, że potrafię → Poczucie skuteczności → Odwaga, by zrobić to znowu
Co się stało, kiedy przestałam pisać bloga? Przestałam produkować dowody. A kiedy brakuje świeżych dowodów, mózg wypełnia tę lukę — nazwijmy ją „luką braku dowodów” — paranoicznymi myślami w stylu: „Już tego nie potrafisz. Kogo Ty chcesz oszukać?”.

W rzeczywistości moje umiejętności się nie zmieniły, ale brak świeżych dowodów sprawił, że moja wiara w te umiejętności zaczęła znikać. Im dłuższa przerwa, tym więcej „dowodów”, że nie potrafię.


2. Kiedy przestajesz coś robić, przestajesz być „osobą, która to robi”. Twoja tożsamość się zmienia.

Tożsamość, tak samo jak pewność siebie, nie jest cechą stałą. Nasze działania kształtują to, jak siebie postrzegamy i z jakimi rolami się identyfikujemy.

Kiedy pisałam regularnie, utrwalałam tożsamość „osoby, która pisze”. Gdy przestałam, nagle zaczęłam być „osobą, która kiedyś pisała”. A skoro kiedyś pisałam, to znaczy, że już nie piszę.

Ta zmiana tego, jak o sobie myślałam, spowodowała, że zaczęłam czuć się… nie wiem nawet jak to nazwać. Przeterminowana? W końcu jest w mojej tożsamości jest przeszły („pisałam”). Ten czas przeszły mocno miesza w głowie i spowodował, że zaczęłam żyć w przekonaniu, że moje umiejętności są już przeterminowane. Świat poszedł do przodu (w końcu mamy teraz AI…), a ja nie. Czterdzieste urodziny na pewno też nie pomogły.

Oczywiście to wszystko nie działo się świadomie. Dopiero gdy zaczęłam analizować swój pisarski paraliż, zauważyłam, co się dzieje. Te myśli czają się tuż pod powierzchnią świadomości — niby ich nie widać, ale i tak rządzą. I choć logicznie nie mają sensu (umiejętności wciąż mam, pomysłów dziesiątki dziennie), to jednak mocno wpływają na pewność siebie i motywację do działania.  

Wniosek? Jeśli długo czegoś nie robisz, Twój mózg nie tylko zapomina jak to się robi. On zapomina, że jesteś osobą, która może to robić.


3. Im dłuższa przerwa, tym lepszy musi być powrót, prawda?

Złapałam się na tym, że w całym tym procesie wpadłam też w jeszcze inną pułapkę: perfekcjonizm. Skoro nie napisałam nic przez trzy lata, to mój powrót musi być genialny. Nie wystarczy jakiś tam artykuł na bloga czy wpis na LinkedInie. To musi być podcast. A najlepiej książka. Coś, co będzie warte tego, że świat czekał na to trzy lata.

(OK, wiem, że tak naprawdę to nikt nie czekał, ale wiecie, o co mi chodzi.)

Ten schemat — znany w psychologii jako pętla perfekcjonizmu i prokrastynacji — to klasyczny przykład zachowania autodestrukcyjnego. Jesteś zmęczona, zdemotywowana, boisz się znowu zacząć… ale jednocześnie jesteś nadgorliwie ambitna. Podnosisz poprzeczkę tak wysoko, że potykasz się o nią, zanim w ogóle zaczniesz.


4. Kiedy siedzisz na ławce rezerwowych, ciągle patrzysz na tych, którzy są w grze… a to nie pomaga.

Gdy siedziałam z boku, próbowałam być „na bieżąco” — czyli scrollowałam LinkedIna. Nie pomogło.

Setki postów tygodniowo wywoływały we mnie klasyczne FOMO (ang. fear of missing out, czyli strach przed tym, że coś mnie omija), które szybko przerodziło się w FOBO (ang. fear of being outplaced, czyli strach, że nie ma już dla mnie miejsca).

Musiałam (muszę!) sobie przypominać o tym, że gdy czytamy media społecznościowe,  to nie porównujemy się do jednej osoby. Porównujemy się do wszystkich, wszędzie, jednocześnie.

To ja — z dwójką małych dzieci, pracując, koordynując kolejną przeprowadzkę międzynarodową (ze złamaną nogą), ucząca się czwartego języka — kontra Natalia, która rozwija firmę coachingową w tempie rakiety; Wojtek, który właśnie wypuścił kurs online; Agata, która została bestsellerową autorką i prowadzi swoją firmę doradczą. No i oczywiście kilkudziesięciu innych naukowców behawioralnych, którzy codziennie piszą, jak cudownie wykorzystują AI i jakich to projektów nie robią dla super klientów.

Takie porównywanie się prowadzi do dwóch rzeczy: przytłoczenia i poczucia bycia niepotrzebną. Media społecznościowe to jedyny wyścig, w którym zawsze przegrywamy. Wszystkie te imponujące posty zlewają się w jedną masę i zostaje tylko pytanie: „Czy jeszcze jest tam miejsce dla mnie?”

A odpowiedź brzmi oczywiście: „Nie”.
 


5. Czekałam na motywację (a to tak nie działa).

Więc co zrobiłam? Czekałam. Pisanie przecież nie było pilne ani konieczne. Dzięki poprzednim tekstom zbudowałam wystarczająco dobrą reputację i network, że projekty cały czas do mnie spływały.

Postawiłam więc czekać, aż pojawi się Muza i będę miała pomysł na artykuł na bloga wystarczająco dobry, by przełamać trzyletnią ciszę. Oraz aż będę mieć tyle motywacji, że tekst „napisze się sam”.

Pewnie już się domyślasz, co z tego wyszło… Nic.

Motywacja tak nie działa.

Oto, co mówi psychologia:
  • Daryl Bem, twórca teorii autopercepcji, pokazał, że obserwując swoje zachowania, wyciągamy wnioski na temat tego, kim jesteśmy i jak się czujemy. Mówiąc wprost, najpierw coś robimy, potem coś czujem, a te emocje napędzają motywację.
  • Daniel Pink w książce „Drive” pisze, że to postęp i poczucie sprawczości budują zaangażowanie, a nie odwrotnie.
  • Daniel Goleman tłumaczy, że flow i skupienie pojawiają się po tym, jak zaczniemy coś robić, a nie przed.
Zachowanie → Pozytywne emocje → Motywacja, by robić to dalej

Co pomogło mi wrócić do gry?


1. Przestałam czytać, czym inni się chwalą o czym inni piszą. Zdałam sobie sprawę, że kiedy siedzisz na ławce rezerwowych — czytasz, ale nie tworzysz — zmienia się Twój sposób myślenia. Nagle wszystko staje się grą o sumie zerowej: „Skoro X już to zrobił(a), to po co ja mam to robić?”

2. Obniżyłam poprzeczkę do poziomu wręcz kompromitującego. Obiecałam sobie, że napiszę coś bylejakiego. Ta stratega (która nie przychodzi mi łatwo…) pomogła mi napisać doktorat, więc będzie też pomocna w pisaniu bloga.

3. Przestałam czekać na motywację, inspirację i pewność siebie. Po prostu kopnęłam się w tyłek i zaczęłam pisać. I wiecie, co się stało? Od razu pojawiła się inspiracja, radość i rozpęd. Serio, już nie mogę się doczekać, żeby pisać więcej.

Słowa wsparcia, jeśli też gdzieś utknęliście


Jeśli utknąłeś gdzieś próbując (na nowo) coś zacząć, pamiętaj jedno:

Nawet jeśli jest to coś, co naprawdę kochasz robić i w czym jesteś obiektywnie dobry, w Twojej głowie i tak pewnie odezwie się ten głos, który zabiera wiarę w siebie i radość z tworzenia. Daj mu pogadać  10 sekund, a potem grzecznie mu podziękuj i przestań go słuchać. Przenieś się do „pustego pudełka” w swojej głowie i zostań tam. (Medytacja bardzo w tym pomaga!)

A potem po prostu zacznij. Może być niezdarnie, niezgrabnie, niepewnie.

Jedno małe działanie na raz, ale wystarczające, by pojawił się postęp.

Aż Twój mózg znowu przypomni sobie, że lubisz i potrafisz.
Wybacz, ale musiałam. Ta strona korzysta z plików cookies w celach korzystania z narzędzi analitycznych, reklamowych i społecznościowych.
OK